W pierwszym spotkaniu w tym roku ZEW Kazimierz pokonał na własnym boisku MKS Poręba 2:1. Udany debiut w roli szkoleniowca zaliczył Artur Durzyński. Pierwsze minuty spotkania wyglądały dość niemrawo, obie ekipy badały przeciwnika nie chcąc zbyt ryzykować. Mecz nabrał tępa kiedy to obrońcy gości wybijali piłkę z pola karnego po dośrodkowaniu z prawej strony, a ta spadła pod nogi Piotrka Stysia, który z "pierwszej" uderzył na bramkę nie dając szans bramkarzowi – 1:0. Niestety chwile później zawodnik rywali ruszył z piłka ze swojej połowy, dość szczęśliwie wygrał przebitkę w środku pola, zdołał dośrodkować z prawej strony, w zamieszani przed nosem naszego bramkarza niefortunnie obrońcy skierowali piłkę do swojej bramki. W pierwszej połowie było jeszcze kilka prób ze strony ZEW-u, z których chociaż jedna powinna skończyć się bramką, przeciwnik natomiast zagrażał głownie po stałych fragmentach gry. Do przerwy 1:1. 

W drugiej odsłonie gra wyglądała nieco lepiej. Sporo piłek przechodziło za plecy obrońców MKS-u a to stwarzało dogodne okazje do strzelenie bramki. Gospodarze niepokoili również przyjezdnych po rzutach rożnych jednak żaden ze strzałów nie znalazł drogi do siatki. Nasza drużyna również nie ustrzegła się kilku błędów, po których rywale mieli groźne sytuacje bramkowe. Dobrze dysponowany był w tym dniu nasz bramkarz Paweł Janus. W końcu jedna z długich piłek zagrywana z naszej połowy została przegrana głową za linie obrony rywali po czym dopadł do niej na pełnej szybkości Paweł Stachura i po indywidualnym błędzie jednego z defensorów przyjezdnych znalazł się w sytuacji sam na sam, i sprytnym strzałem tuż obok interweniującego bramkarza posłał piłkę do siatki. Wielka radość na boisku i na trybunach jednak przerwała ja kontuzja strzelca bramki. Prawdopodobnie doznał urazu mięśnia dwugłowego uda podczas strzału. Przy naszym prowadzeniu Poręba ryzykowała atakując większa ilością graczy to jednak stwarzało okazje do kontrataków. Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry ZEW zmarnował doskonałą okazje i do końca musiał martwić się o utrzymanie wyniku.

Trzy punkty zostają na Ostrowach po dobrym meczu i to na pewno powód do radości. Jednak należy pamiętać że nie z każdym przeciwnikiem uda się stworzyć tyle sytuacji bramkowych i należy zwiększyć koncentracje pod bramką rywali i zdecydowanie poprawić skuteczność. Podziękowania należą się również kibicom którzy jak zwykle nie zawiedli i dopingowali od pierwszego do ostatniego gwizdka.

GRATULACJE

Dodaj komentarz